chcę więcej!

nie jestem dziewczyną mac’n’cheese – chcę więcej od siebie, od innych od życia i od kuchni. a nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła od kuchni ;)

To danie jest kompletnym pomysłem od Laduree i przygotowałam je krok po kroku zgodnie ze wskazówkami nie kombinując ze zmianami – uczę się słuchać i uczyć, i to jest bardzo przyjemne.Uczę się glamuru – subtelności, magic touch, sztuki. Na zdjęciu królem jest stek z polędwicy wołowej, efekt wow robią bonbons de pommes de terre – czyli cukierki z ziemniaków z galangalem.

Ale tajemnica i róźnica to odrobina ciemnego sosu – jus de boeuf – dosłownie soku z wołowiny. Gdyby go zabrakło to byłoby poprawne obiadowe danie. Jus de boeuf robi robotę. I ma mój twist – cukier palmowy i maggi.

Jus de boeuf:

20 gr cienko poskrawanej wołowiny dobrej jakości (u mnie to najczęściej sezonowany polski angus), 1 pokrojona w plasterki marchewka, 1 pokrojona w piórka cebula, zielone części z jednego pora, 1 pokrojona w plasterki łodyga selera naciowego, oliwa do smażenia +kawałek masła, bouquet garni:świeże zioła: pietruszka, tymianek, liść laurowy, 1 kawałek zielonego pora, 1 mała łodyżka selera naciowego -związane sznurkiem, pieprz biały i gruboziarnista sól, odrobina maggi i płaska łyżeczka cukru palmowego

na 1 dużej łyżce oliwy z łyżką masła obsmażamy wołowinę aż skrawki staną się brązowe, przypieczone i dadzą wyrazisty mięsny aromat, dodajemy warzywa na minutę, następnie dodajemy bouquet garni i zalewamy wodą, tak aby przykryła wszystkie składniki, gotujemy 30 minut pod przykryciem, odcedzamy wywar i redukujemy dodając w ostatniej fazie redukcji cukier, maggi, pieprz i sól do smaku (maggi jest już słone, więc uważajcie żeby nie przesadzić),

gotowy jus de boeuf ma konstystencję lekkiego syropu i smakuje absolutnie obłędnie.

DSCN1627 DSCN1628

Leave a comment