mini czyli ideał

miniporcje to symbol fine dining. serwowanie w sposób, który przenosi akcent z “najedzeniasię” na wygląd potrawy i delektowanie się smakami. mini są zdrowe. są niezastąpione na imprezach. są TAKIE ŚLICZNE.

jest niedziela, dzień przed dniem dziecka i sprawiam sobie największą przyjemność bawiąc się, eksperymentując, zanurzając się w moją krainę czarów  – przyprawy, które tylko czekają żeby pachnieć, wybujała mięta, o której przez cały tydzień nie pamiętałam, dojrzały soczysty granat który jest absurdalnie doskonale rubinowy, jak garść czerwonych brylantów!

moja nadal nietknięta przesyłka z kolejną porcją gadżetów małego cukiernika to prezent na deser. otworzę ją dopiero wieczorem kiedy TL nie będzie widział mojej głupio rozanielonej miny i straszliwej powagi z jaką traktuję tylki do kremów i patery na macarons. moja prywatna kraina czarów. tutaj wszystkie dania są mini. tutaj nic do nie podaje się byle jak. dlatego skomponowałam fetę w miniporcji ze świeżym ogórkiem, czerwoną cebulką i granatem.

Ogórek gruntowy, pachnący, jędrny chrupiący podkręciłam odrobiną pomarańczowej oliwy i świeżym listkiem mięty.

TL nie znosi balsamico, ale odrobina do cebulki byłaby tu bardzo bardzo na miejscu. i bagietka – gorąca!

11244051_479555862220709_1823942778_n

Leave a comment