kobieta trzydziestoletnia, straszne rzeczy i hepiendy

Straszne rzeczy były najpierw, runęły jedna po drugiej jak nienormalne. Udawałam, że ich nie ma niczym typ chodzący ze stadem owiec na głowie w pełnej powadze i z godnością arcybiskupa. owcze kłaki sypały mi się pod nogi i na ludzi, właziły do oczu i generalnie robiłam z siebie debila.

Niestety nie stać mnie było na jakikolwiek gest intelektualny refleksji, więc T stanął przede mną z lustrem. Straszny obciach. Jaki wstyd – tyle czasu z owcami na łbie. panie boże gdzie ty wtedy byłeś (nieistnienie nie jest żadna wymówką,co to to nie)

Tak więc T stanął z tym lustrem jako orężem rzeczywistości, postał chwilę i sobie poszedł. Może sobie stoi za rogiem  a może przekroczył granicę meksyku i tu dzieje się pierwszy hepiend:

TADAM!  – nieważne gdzie jest drugi człowiek – jestem tu i uprawiam swój ogródek – w moim ogródku zdechła T-roślinka – albo robię płodozmian albo reanimuję roślinkę, tak czy inaczej cała reszta ogródka ma szanse zdechnąć albo rozbuchać się fenomelnie. Jednym słowem ogarniaj resztę kiedy Ci jedno nie wyjdzie, co więcej ogarniaj z tym większą mocą, bo jeśli tamto odżyje to będzie bajka a jak nie odżyje to będzie w chuj innych roślinek w twoim ogródku a nie ugór i czarna dupa.

Niby proste a tak jakby jednak niby trudne, łatwo się pisze gorzej z robieniem. Zapierdalasz z motyką na słońcu i strasznie Cię kusi żeby odpuścić, zaczynają się wątpliwości – co ja chcę ugrać, i tak wszyscy umrzemy, marność nad marnościami, jak mam płaski brzuch to mi spadają cycki – #nohope,#nolife,#nonic  – jak nie kijem go itd ….

I uwaga – tu mamy drugi hepiend (srsly)

Skoro wypalasz się w robieniu standardowego ogaru to znaczy, że weszłaś (wszedłeś?) na wyższy poziom samoświadomości (taak, brzmi jak brzmi ale wiadomo o co chodzi). Teraz albo się wypalisz i z hukiem spierdolisz w otchłań rozpaczy albo zrobisz COŚ EXTRA. Bonus, nadwyżka, lepszaja – te sprawy. Mój #drugitrenig stał się fetyszem, nie ma jednego treningu – zawsze po pierwszym siłą rozpędu i jakąś nieuchronnością jest drugi. I to działa. uderzeniowa dawka działa.

Człowiek, który chodził latami z owcami na głowie – domyślacie się, że lekko nie ma jak już sobie uświadomi co się wyprawiało i jak bardzo było nieadekwatne do niczego ani czegokolwiek. i chociaż życzliwi będą Ci mówić – zdejmij owce i nie histeryzuj, przecież poza tym jestem całkiem normalna – HA! nie dajcie się nabrać – jakbyś była normalna nie popierdalałabyś radośnie przez życie z merynosami  na fascynatorze. no nie, po prostu NIE.

Także teraz jak już się wydało robisz program specjalny dla specjalnych – robisz wszystko szybciej lepiej i mocniej zanim nie nauczysz się robić z grubsza (no może z chudsza brzmi lepiej) w sposób kompatybilny ze swoim wyobrażeniem o tym jak powinno wyglądać twoje życie. Gromadzisz zapasy siły i ogaru na nieoczekiwaną czkawkę kłakami owcy.

Zaliczyłam przez ostatnie pół roku miliardy ups&downs i jedno wiem na pewno – w slalomie strasznych rzeczy zbierasz hepiendy. A na koniec zostaje kapitał z którym możesz wykonywać rewelacyjne rzeczy. Po drodze są ludzie i szansy, które możesz stracić – rób wszystko żeby ograniczyć realne straty do minimum, walcz o wszystko co jest dla Ciebie ważne, walcz z pazurami i bez kompromisów – to jest twój hepiend – nie żałuj mówienia o uczuciach, nie żałuj szczerości, nie żałuj poświęceń i miłości. nigdy przenigdy nie  żałuj miłości – ta prawdziwa przetrwa wszystko (romantyzm do wyrzygu ale święcie w to wierzę, no tak mam).

I jak już staniesz mocno, prosto  – spraw sobie nową koronę

 

Karlie Kloss by Mario Testino, Vogue, July 2012,

 

Leave a comment